Krach czeka Hiszpanię? Jeśli tak, to także Polskę!

Od wiosny ubiegłego roku Unia Europejska walczy z długami publicznymi najrozrzutniejszych krajów Eurolandu. Tylko na pomoc nadmiernie zadłużonej Irlandii poszło już ponad 85 miliardów euro. Wygląda na to, że to nie koniec. Następna w kolejce po miliardy pewnie będzie Portugalia, a mówi się też o Hiszpanii. Jeśli padnie ta ostatnia, Polskę czeka poważny wstrząs.

Gdy okaże się, że nawet tak duży i ważny kraj jak Hiszpania nie jest w stanie samodzielnie radzić sobie ze swoim zadłużeniem, inwestorzy będą uciekać z Europy. Paradoksalnie, najszybciej nie z krajów strefy euro, ale z krajów z rynków wschodzących - do których ciągle zaliczana jest Polska.

- Nasz kraj postrzegany jest jako miejsce podwyższonego ryzyka. Podobnie było dwa lata temu podczas kryzysu w USA. Mimo tego, że właśnie Stany były źródłem kłopotów i tak kapitał odpływał z rozwijających się państw właśnie do Ameryki - wyjaśnia prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów.

Słowa profesora obrazuje sytuacja z początku 2009 roku. Pomimo że Polska gospodarka jako jedyna w tym czasie uniknęła recesji, euro kosztowało prawie pięć złotych, a dolar prawie cztery.

- Nasze problemy mogą być tym większe, że rząd nie robi nic, aby przyszykować nas na ewentualną eskalację kryzysu w strefie euro. Od dwóch lat premier i minister finansów robią wszystko, żeby obniżyć naszą wiarygodność na rynkach - dodaje Gomułka.

A eskalacja kryzysu jest prawdopodobna. Jej głównym powodem jest dług publiczny. W Grecji przekroczył on 150 procent PKB, a w Irlandii 100. Krajów w podobnej sytuacji jest więcej.

Cześć z nich - ta najbogatsza - broni się przed utratą płynności, ponieważ zaciąga długi u swoich obywateli. Upraszczając: w przeciwieństwie do inwestorów zagranicznych, w sytuacji zagrożenia nie wywiozą oni pieniędzy z kraju. Z tego względu przewodzący w tabeli długów Włosi, Belgowie, Francuzi i Brytyjczycy mogą spać w miarę spokojnie.

Co innego Hiszpania, która dorobiła się niedawno i jej bogactwo jest w dużym stopniu efektem pożyczania kapitału za granicą. W identycznej sytuacji była Irlandia. Na razie jednak ekonomiści coraz częściej kwestionują stabilność finansową Hiszpanów.

Dowodem na to jest ubiegłotygodniowa aukcja hiszpańskich obligacji. Pomimo że był na nie duży popyt, to inwestorzy wymagali znacznie wyższego oprocentowania niż jeszcze w listopadzie, przed ujawnieniem irlandzkich kłopotów z zadłużeniem (na aukcji w ostatnią środę oprocentowanie 10-letnich obligacji wynosiło 4,5 procent, na początku listopada 2010 roku było o punkt procentowy niższe).

Niestety, podobną strukturę długów jak Hiszpania i Irlandia ma też Polska. Ekonomista Janusz Jankowiak twierdzi, że ponad 80 procent długów zaciągnęliśmy u inwestorów zagranicznych.

- Ten fakt stawia nas w trudnej sytuacji. Pogarszają ją do tego niedawne decyzje rządu o przesunięciu pieniędzy z OFE do ZUS. Tracimy wiarygodność - tłumaczy Jankowiak.

Według niego Hiszpania nie jest największym problemem strefy euro. Hiszpański rząd by udowodnić swoją wiarygodność, na specjalnej stronie publikuje na bieżąco dane o gospodarce.

- Nie są one wcale takie złe. Hiszpanii może natomiast zagrozić kolejna porcja złych danych z Grecji. Ten kraj na pewno będzie wymagał jeszcze wsparcia. Nie wykluczone, że po niej kolejnych pieniędzy będzie potrzebować także Irlandia. W kolejce czeka też Portugalia. Nietrudno sobie wyobrazić, że taki łańcuch pogrąża także hiszpańską gospodarkę, która coraz więcej bezie musiała wydawać na obsługę swojego zadłużenia - tłumaczy Jankowiak.

Co więcej, może się okazać, że pieniędzy na wsparcie zagrożonych krajów może zabraknąć. Fundusz ratunkowy dla strefy euro wynosi 750 miliardów euro - 440 miliardów pochodzi z krajów Eurolandu, a 310 z budżetu UE i MFW. Z tego 85 mld otrzymali Irlandczycy, a szacuje się, że Portugalczycy będą potrzebować co najmniej 60 miliardów euro. Gdyby w tarapaty wpadła Hiszpania, kwoty te byłyby znacznie większe.

- Hiszpania rzeczywiście stała się ofiarą całego zamieszania - podsumowuje profesor Witold Orłowski. - Na razie jednak należy się koncentrować na tym, że w dobrej kondycji są Niemcy czy Francja. Od nich zależy dużo, między innymi wysokość wsparcia dla zagrożonych.

Źródło: money.pl

data ostatniej modyfikacji: 2011-01-17 12:54:56
Komentarze
Polityka Prywatności